Andrzej Marszałek

Postać Andrzeja Marszałka w polskim środowisku piłki ręcznej owiana jest legendą i budzi wśród wielu osób interesujących się szczypiorniakiem ogromny respekt oraz szacunek. Skojarzenia te z popularnym „Bibanem” są jak najbardziej słuszne, patrząc na przebieg jego kariery sportowej, zaczynając od zmagań w kategorii młodzika aż na seniorach kończąc. Na okres, w którym Andrzej Marszałek strzegł płockiej bramki, przypadają najbardziej przełomowe momenty w historii lokalnej piłki ręcznej takie jak:
– pierwszy brązowy medal na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce z 1990 roku,
– pierwsze Mistrzostwo Polski w 1995,
– pierwszy udział w Pucharze IHF z wygraną nad Empor Rostock, jak również dwukrotne zameldowanie się w ćwierćfinałach tych rozgrywek,
– pokonanie takich gigantów jak THW Kiel, SG Flensburg czy S.C. Magdeburg.
Przez 27 lat dumnego reprezentowania niebiesko-biało-niebieskich barw „Biban” z pierwszym zespołem Nafciarzy zdobywał:
6 Mistrzostw Polski: 1995, 2002, 2004, 2005, 2006, 2008
10 Wicemistrzostw Polski: 1992, 1993, 1996, 1997, 1999, 2000, 2001, 2003, 2007, 2009
3 brązowe medale Mistrzostw Polski: 1990, 1991, 1994, 1998
10 Pucharów Polski: 1992, 1995, 1996, 1997, 1998, 1999, 2001, 2005, 2007, 2008.
Ponadto Andrzej Marszałek zapisał się na kartach historii polskiego szczypiorniaka, gdzie pomiędzy słupkami zanotował w sumie 62 występy w biało-czerwonych barwach, osiągając między innymi historyczny awans na Mistrzostwa Europy z kadrą Bogdana Kowalczyka, a także godnie reprezentując polską piłkę ręczną na Mistrzostwach Świata w Portugalii, jak również podczas Mistrzostw Europy w Słowenii.

Podczas swojej wieloletniej kariery „Biban” szlifował swoje umiejętności i dochodził do perfekcji pod okiem takich szkoleniowców jak

  • Waldemar Wiśniewski,
  • Tadeusz Snochowski
  • Stanisław Suliński
  • Zdzisław Garbacki
  • Edward Koziński
  • Zenon Łakomy
  • Marek Motyczyński
  • Bogdan Kowalczyk
  • Bogdan Zajączkowski

To właśnie dzięki wspomnianym trenerom Andrzej Marszałek doszedł do formy, dzięki której zapisał się na stałe jako legenda w historii polskiej piłki ręcznej, ale równieżw sercach płockich kibiców. Wraz z rozwojem Andrzeja Marszałka zaczęła się rodzić także płocka szkoła piłki ręcznej, która dzięki powstałemu systemowi szkolenia i filozofii grania w późniejszych latach zebrała obfite żniwo na polskim podwórku, a także pozwoliła na przetarcie szlaków przez płockich wychowanków na arenie międzynarodowej.

W trakcie kariery uwielbianego przez miejscową publiczność „Bibana” rozpoczyna się także legenda hali Chemika zwanej „Blaszak Areną”, w której za sprawą wyśmienitych występów ORLEN Wisły Płock, okraszonych spektakularnymi interwencjami Andrzeja Marszałka, zawsze panowała gorąca atmosfera płynąca z wypełnionych co do ostatniego miejsca trybun. To właśnie dzięki tamtemu okresowi Płock zapałał ogromną miłością do innej niż dotychczas dyscypliny, jaką była wiodąca prym piłka nożna.

Można stwierdzić, że gen do sportu i rywalizacji „Biban” miał we krwi, jako że jego dziadek uprawiał zawodowo sporty walki, tata grał w piłkę nożną, natomiast starszy brat był szczypiornistą, a dokładniej bramkarzem. Bardzo naturalna jest więc droga, którą zaczął podążać Andrzej Marszałek, który już wieku 11 lat jako uczeń klasy sportowej w szkole podstawowej numer 7 pod czujnym okiem trenera Waldemara Wiśniewskiego rozpoczął swoją przygodę z piłką ręczną.

Niedługo później z „Siódemki” w wieku 14 lat przeniósł się do młodzików Wisły, gdzie pieczę zaczął nad nim sprawować trener Tadeusz Snochowski. Od samego początku młody Andrzej bardzo dobrze wiedział, na jakiej pozycji chciałby grać i pomimo innych wizji szkoleniowców co do tego, jaką rolę powinien odgrywać na boisku, zgodnie ze swoim planem został bramkarzem. Wraz z młodzikami „Biban” sięgnął po jeden z pierwszych medali w piłce ręcznej dla naszego miasta. W 1978 roku młodzi Nafciarze stali już na drugim stopniu podium podczas Igrzysk Młodzieży Szkolnej, natomiast w 1986 roku sięgnęli już po Mistrzostwo Polski.

Następnie w wieku 16 lat Andrzej Marszałek trafił pod skrzydła trenera Edwarda Kozińskiego, który powołał go do drużyny seniorów. Swój debiut w pierwszym zespole niebiesko-biało-niebieskich zaliczył podczas turnieju towarzyskiego w Tarnowie, natomiast podczas ligowej rywalizacji po raz pierwszy oficjalnie pojawił się pomiędzy słupkami podczas dwumeczu z Jurandem Ciechanów.

Początki w seniorskiej drużynie dla „Bibana” nie były najłatwiejsze ze względu na dużą różnicę wieku w porównaniu z innymi zawodnikami znajdującymi się w tamtym okresie w szeregach Wisły, silną rywalizację o swoją pozycję w zespole, a także system gier sobota-niedziela. Ponadto trening bramkarski nie był tak bardzo rozwinięty, jak obecnie i wymagał od graczy na tej pozycji bardzo dużo pracy i samodoskonalenia, którą oczywiście Andrzej Marszałek wykonywał, oglądając kasety z nagranymi meczami z zachodu. W ten sposób jako młody zawodnik poprzez odwzorowywanie tego, co zobaczył, lepiej poruszał się w bramce czy też wiedział jaką technikę w przypadku rzutów ze skrzydła przyjąć.

„[…] Bo Andrzej potrafił talent łączyć ze sporą ambicją, silnym charakterem. Był zawzięcie głodny swego. Wiedział, czego chce. Talent łączył również z odwagą. Bo choć miał 16-17 lat, nie uchylał głowy przed piłkami rzucanymi z dużą siłą przez starszych zawodników. Tym wszystkim szybko zyskał szacunek starszych kolegów” ~ Bogdan „Bolo” Lewandowski

„Marszałek nie musiał po kilkanaście razy oglądać na video nagrania z meczem najbliższego przeciwnika. I tak na boisku skutecznie potrafił wyleczyć z gry w piłkę ręczną takich graczy, jak Przybecki i Mariusz Jurasik. Niemal do perfekcji wypracował wyprowadzanie piłki do kontrataku. Nawet wtedy, gdy leżał na ziemi albo klęczał, mógł rzucił piłkę dokładnie do kolegi, szybko biegnącego pod bramkę rywala.” ~ Andrzej Mokrzki

„Ten boiskowy cwaniak miał cały arsenał trików, którymi doprowadzał do rozpaczy rzucających zawodników. Dobrze się do tych meczów przygotowywał. Żonglował tymi swoimi sztuczkami, czasem niekonwencjonalnymi. Raz potrafił wyjść wysoko do skrzydłowego, a raz stał w bramce. Był też charyzmatyczny, czym mobilizował kibiców i kolegów z drużyny.” ~ Piotr Przybecki

„Minęło już trochę czasu od meczów, w których bramki Wisły strzegł Andrzej, a ja bramki drużyny z Kielc. I pewnie są kibice, którzy mało już kojarzą nasze nazwiska. Nawet jeśli obaj pracujemy teraz z grupami młodzieżowymi. Niemniej może kibice z Płocka zgodzą się ze mną, gdy powiem, że Andrzej Marszałek, w moich oczach, jest dla większości z nich symbolem i synonimem słowa Wisła. Dla mnie jest.” ~ Rafał Bernacki

„Andrzej to przeambitny i charakterny facet z jajami. Myślę, że gdyby zamiast w bramce Wisły, stał obok swoich kolegów w obronie, płocka defensywa zyskałaby na jakości. Bo myślę, że on trochę cierpiał, nie mogąc pomagać im w bezpośrednich starciach z rywalami. Wręcz się do tego rwał […]” ~ Dariusz Wcisło

„[…] Andrzej uosabiał ten słynny płocki charakter. Nie znosił porażek, wiedział, że nigdy nie jest za późno, by się podnieść. Ciągnął zespół w wielu meczach. Czasem tak nietypowo, jak wtedy, gdy głową obronił potężny rzut Karola Bieleckiego w meczu z Kielcami. Piłka odbiła się od jego czoła i poleciała pod bramkę przeciwnika. Takie sytuacje dodawały skrzydeł reszcie drużyny i kibicom.” ~ Adam Wiśniewski

„ […] Mógł powiedzieć co nieco, zderzyć się i spiąć z Darkiem Wcisło z Kielc. Nie pamiętam jednak, by na parkiecie zrobił coś chamskiego. Przez to pewnie był szanowany nawet przez największych rywali. To człowiek, który budził respekt na parkiecie i poza nim. Nie przestając być człowiekiem.” ~ Krzysztof Kisiel

„Marszałek sam dla siebie był trenerem. Wiedzącym, ile czasu poświęcić na siłownię czy bieganie, co nie miało mieć nic wspólnego z lenistwem. […] Mocno szlifował swoje umiejętności techniczne. Dzięki temu potrafił wyczekać rywala do ostatniej chwili i obronić piłkę nawet tyłkiem.” ~ Mariusz Jaroszewski

Źródło: Kowalski Rafał, Piotrowski Mariusz (2017), Szacun. Andrzej Marszałek, Książnica Płocka